Październikowe zakupy

Październikowe zakupy

Dawno nie było o zakupach więc postanowiłam zebrać wszystko do kupy i skrobnąć coś o nowościach i nie nowościach. 
Pierwszą nowością jest Dtangler, tańszy odpowiednik Tangle Teezera. Długo się zastanawiałam, którego kupić, jednak na razie na próbę kupiłam tańszego Dtanglera. Jeszcze niedawno widziałam te szczotki do kupienia na stronie Paatal, ale jak zobaczyłam brak produktu, to ostatecznie zamówiłam na Allegro. Szczotka kosztowała 25 zł + przesyłka więc niedrogo. Na razie mogę powiedzieć o niej tyle, że dobrze rozczesuje włosy, bez szarpania i praktycznie prawie w ogóle jej nie czuć, fajnie masuje, ale niestety elektryzuje włosy. Jednak myślę, że będzie o wiele bardziej praktyczna niż szczotka z naturalnego włosia, którą bardzo ciężko się czyści i zbiera kurz chyba z całego mieszkania.



 Zamówienie z Avonu, głównie ze względu na polecane balsamy do ust.
1. Balsam do ust z woskiem pszczelim - 6,99 zł
2. Balsam do ust z witaminami - 6,99 zł
3. Utwardzacz do paznokci - 9,99 zł
4. Błyszczyk do ust onyx luster - 7,99 zł 
5. Biała kredka do oczu - 10,99 zł
6. Żelowa kredka do oczu, kobaltowa - 7,99 zł

Czekałam też na dostawę płynów do kąpieli Babydream dla kobiet w ciąży, oczywiście dołożyli ostatniego dnia wieczorem, trwania gazetki, ale ważne, że mam, swoją drogą to już druga zmiana opakowania. ;) Wzięłam jeszcze polecaną maskę do włosów Isany i krem odżywczo - regenerujący Lirene.


W moje łapki wpadł też szampon kofeinowy z Alterry, kupiłam go na początku trwania gazaetki wiec już mam wyrobione zdanie o nim i niedługo recenzja, płyn do kąpieli dla dzieci Babydrem, krem do rąk z mocznikiem Isany, bardzo fajnie nawilża i szampon dla mężczyzn Isana.



Spodobało Wam się coś? ;)


Green Pharmacy olejek łopianowy z czerwoną papryką

Green Pharmacy olejek łopianowy z czerwoną papryką

Dziś przychodzę z recenzją olejku z czerwoną papryką, który miałam okazję dorwać w sklepie zielarskim. Jesteście ciekawe mojej opinii? To zapraszam do przeczytania. ;)

Green Pharmacy, olejek łopianowy z czerwoną papryką







Opis producenta: 
Naturalny olejek łopianowy w połączeniu z naturalnym ekstraktem czerwonej papryki tworzą skuteczny preparat o sprawdzonym wzmacniającym i pobudzającym działaniu na włosy. Dzięki regularnemu stosowaniu olejek wyraźnie wzmacnia osłabione włosy i stymuluje ich wzrost. Czerwona papryka pobudza mikro-cyrkulacje krwi co ułatwia przenikanie dobroczynnych składników oleju łopianowego w głąb cebulek włosowych. Włosy stają się gęstsze, mocniejsze, lśniące i pełne życia. Odpowiedni pielęgnowane dobrze się rozczesują i lepiej układają. 

Sposób użycia:
Olejek delikatnie wetrzeć w skórę głowy u nasady włosów i pozostawić na ok. 20-30 min. Następnie umyć włosy szamponem, najlepiej z serii Green Pharmacy, dobranym odpowiednio do rodzajów włosów i zastosować balsam do włosów z tej samej serii. Powtarzać zabieg 1-2 razy w tygodniu. Unikać kontaktu z oczami. W przypadku dostania się do oczu przemyć natychmiast dużą ilością wody.

Skład:
Vegetable oil (olej roślinny) SC-CO2 - extract Arctium Lappa (Burdock) (ekstrakt z łopianu), Capsium Annuin Resih (ekstrakt z czerwonej papryki), BHT (konserwant)

Pojemność: 100 ml

Cena: ok. 7 zł

Moja opinia:
Olejek zamknięty jest w poręcznej, plastikowej butelce, posiada zabezpieczenie typowe dla olei kuchennych, które po oderwaniu ukazuje całkiem spory wlot, może to trochę utrudniać dozowanie, bo czasem wylewa się za dużo. Nowych babyhair nie zauważyłam, ale te które miałam szybko podrosły więc przyśpiesza porost włosów, ale w moim przypadku przyśpiesza też przetłuszczanie. Olejek bardzo ciężko zmyć, za pierwszym razem myłam włosy tylko raz łagodnym szamponem, bo zawsze to mi wystarczyło do zmycia oleju. Kilka razy miałam niedomyte włosy, ale kiedy umyłam dwa razy oczyszczającym szamponem owszem olejek zmył się, ale pozostawił nie mały przyklap. Konsystencja jest dość "tępa", nie jestem w stanie położyć go na suche włosy, spryskuje mgiełka nawilżającą. Zapach jest raczej neutralny, nie wyczuwam go. Olejek aplikowałam tak jak zaleca producent na 20-30 minut, ale tez podjęłam próbę zostawienia go na kilka godzin, a potem na noc. W żadnym przypadku krzywdy nie zrobił. Ogólnie polecam olejek, bo jest warty uwagi, ale ja jako posiadaczka cienkich i delikatnych włosów szukam dalej. 

Używałyście tego olejku?
Jesteście zadowolone?
Essence Wild Craft

Essence Wild Craft

Po przejrzeniu na blogach limitki Essence i ja napaliłam się na nią, ale ostatecznie zagapiłam się i w moim mieście nie znalazłam tego czego szukałam, dopiero u rodziców znalazłam ostatnie sztuki. Mam jeszcze nadzieję, że znajdę gdzieś jeszcze jakieś niedobitki lakierów czy cieni. Pędzelek jest tak mięciutki i nie wypada z niego włosie, że chyba kupię jeszcze jeden. 

Limitka Essence z Natury:







Kupiłyście coś z tej limitowanki?
Co najbardziej Wam się spodobało?

Aloes aloesowi nierówny

Aloes aloesowi nierówny

Dziś mam dla Was parę słów o wydawać by się mogło ciekawym produkcie, który dostałam do testów od firmy Safira. Od jakiegoś czasu kocham aloes miłością nieskończoną, bardzo dobrze działa na moje włosy i skórę. Nakładam czysty sok z liści aloesu na włosy i na twarz, efekty są super. Myślałam, że pewnie tak samo będzie z żelem aloesowym do ciała i twarzy, ale nie...


Safira, żel aloesowy do ciała i twarzy





Od producenta:
Aloes działa terapeutycznie oraz stymuluje procesy regeneracyjne, które zachodzą w skórze. Te unikalne cechy pozwalają stosować żel między innymi do łagodzenia oparzeń, podrażnień skóry i ukąszeń owadów. Aloe Vera Barbadensis zawiera także substancje o silnych właściwościach bakteriobójczych oraz grzybobójczych.Żel z aloesem - doskonale nawilżający, przeznaczony do pielęgnacji twarzy, całego ciała i włosów. Zawiera skoncentrowany wyciąg z Aloe Vera Barbadensis (aż 41 % czystego aloesu), rośliny od wielu wieków znanej ze swoich właściwości antyseptycznych i odżywczych, szeroko wykorzystywanej w przemyśle kosmetycznym. Żel z aloesem nadaje się do każdego rodzaju cery w każdym wieku. Doskonale nawilża, poprawia elastyczność, szybko się wchłania, koi podrażnienia i zaczerwienienia skóry. Jest również świetnym podkładem pod makijaż. 


Skład:
Aqua (woda), Aloe Vera Barbadensis Lear Juice (sok z aloesu), Glycerin (gliceryna), TEA (regulator pH), Carbomer (zagęstnik, zwiększa lepkość), EDTA (emulgator), Benzyl Alkohol (alkohol beznylowy), Methylchloroisothiazolinone (konserwant), Methylisothiazolinone (konserwant), CI 47005 (barwnik), CI 42090 (barwnik). CI 15510 (barwnik)


Pojemność: 300 ml

Cena: 19,90 zł


Moja opinia:
Zacznę od tego, że nie lubię kosmetyków wielofunkcyjnych,chyba że są to oleje, półprodukty, czy nawet zdarzy się czasem jakaś perełka kosmetyczna jak masło kakaowe Isany czy krem do rąk z Biedronki, ale ogólnie jeżeli coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Producent zapewnia, że żel jest przeznaczony do ciała, twarzy i włosów. Ja odważyłam się go nałożyć tylko na ciało. Moja mama próbowała pod podkład, ale ją zapychał. Co do składu to owszem aloes jest i to wysoko, ale dla mnie akurat nie ma to znaczenia, bo patrząc na skład są to same konserwanty i barwniki plus ten nieszczęsny alkohol (!). Przed przeczytaniem składu chciałam go nałożyć na włosy z nadzieją na odkrycie jakiejś perełki, ale niestety, nie po to dbam o włosy, żeby teraz kłaść na nie samą chemię z dodatkiem aloesu. Kosmetyk jest w formie żelu, mało lubianej przeze mnie konsystencji, którą byłabym w stanie znieść o ile nie kleiłby się tak strasznie. Wydajność, jest myślę dobra, ale użyłam go tylko kilka razy. Moja mama używa go po goleniu i jej łagodzi podrażnienia, więc może to jest dobra rola tego produktu. Ja mam inne specyfiki do tego i od siebie nie polecam. 

Rozjaśniamy przebarwienia czyli domowe sposoby na piękną skórę


Wiele z Nas na pewno zmaga się z problemem przebarwień. Jest to dość uciążliwe, bo strasznie chciałabym nakładać tylko lekki krem koloryzujący zamiast kryjącego podkładu, ale wyskakujące niespodzianki zostawiły po sobie ślad, oczywiście z moją bezmyślną pomocą, bo tak kusi wycisnąć czy chociaż łapką dotknąć i roznieść po całej twarzy i z jednej, niewinnie wyglądającej krostki robi się cała masa. Są to nawyki, których nie mogę się pozbyć, a tak bardzo bym chciała. 
Dlatego postanowiłam rozpocząć walkę z przebarwieniami i wypowiadam im prawdziwą wojnę, obym tylko to ja nie poległa ;))


Kremy są drogie i w większości mało skuteczne, a najlepsze są wiadomo ... domowe sposoby. ;)


lula.pl


Zacznę od kilku słów teorii na temat przebarwień.

Rodzaje przebarwień

Piegi to niewielkie plamki na twarzy, dekolcie i ramionach, występujące najczęściej u osób o jasnej karnacji i blond lub rudych włosach. Piegi stają się bardziej wyraźne latem, na skutek oddziaływania na skórę promieniowania słonecznego. Nie ma możliwości całkowitego pozbycia się tych przebarwień, można jedynie zmniejszyć ich widoczność.


Melasma (ostuda) ma postać brązowych plam na twarzy, które pojawiają się najczęściej pod wpływem zmian hormonalnych związanych z ciążą, menopauzą, stosowaniem antykoncepcji hormonalnej. Przebarwienia obejmują przede wszystkim czoło i policzki, często występują symetrycznie.

Plamy soczewicowate są większe od piegów i często mają owalny kształt, a do ich powstania przyczyniają się promienie słoneczne oraz procesy starzenia się. 

Ostatnią grupę stanowią przebarwienia pozapalne obejmujące miejsca, gdzie występowały uczulenia, trądzik bądź wysypka. [źródło]


Domowe sposoby na przebarwienia:

Najpopularniejszym sposobem jest chyba maseczka z ogórka, jest bardzo prosta do przygotowania: oczyszczamy twarz, świeżego ogórka kroimy w plasterki, nakładamy je na twarz i pozostawiamy tak na około 20 minut. Najodpowiedniejsza pozycja będzie leżąca lub półleżąca, gdyż nie będą nam te plasterki co chwila spadać z twarzy. 
Drugim, bardziej pracochłonnym ;) sposobem jest starcie połowy ogórka na tarce, a drugiej części skrojenie w plasterki, papkę nakładamy na twarz, a na to plasterki. 
Pamiętajmy, że ogórek ma też właściwości nawilżające.

Maseczka z cytryny 
Cytryna jak wiemy ma działanie rozjaśniające, ale do tej maseczki potrzebna będzie nam też fasola, którą ścieramy na tarce, 1 łyżka miodu, kilka kropel oliwy z oliwek i sok wyciśnięty z cytryny. Powstałą papkę nakładamy na twarz i po 20 minutach spłukujemy. Taka maseczka ma też właściwości wygładzające, także mamy dwie korzyści.

Maseczka rumiankowa
Potrzebny nam będzie rumianek oraz jogurt naturalny. Zaparzamy rumianek w szklance wody, mieszamy ze szklanką jogurtu naturalnego i tak powstałą papkę nakładamy na twarz, po 20 minutach spłukujemy. Jogurt zapewne nam zastygnie dlatego musimy namoczyć twarz i delikatnie zmyć maseczkę.


Maseczka z jabłka

Ta maseczka będzie nie tylko rozjaśniająca, ale także złuszczająca, ponieważ jabłka zawierają kwasy, które działają wybielająco i złuszczająco. Jabłko ścieramy na tarce, dodajemy łyżkę jogurtu naturalnego i kilka kropel cytryny. Nakładamy i zostawiamy na 10-15 minut.


Maseczka porzeczkowa

Potrzebujemy pół szklanki porzeczek, które gnieciemy widelcem i mieszamy z podgrzanym miodem (pamiętajmy o temperaturze, ponieważ powyżej 40stopni miód traci swoje właściwości). Po ostudzeniu nakładamy na skórę na 20 minut. 

Tonik z wina
Tonik z wina to coś bardziej dla cierpliwych. Utarty chrzan mieszamy z dwiema łyżkami pokrzywy  i zalewamy 3 szklankami białego wina. Zakrywamy i odstawiamy na 14 dni, po tym czasie odcedzamy i tonik jest gotowy. Przemywamy twarz 2 razy dziennie.


Tonik cytrynowy

Wyciskamy sok z cytryny, moczymy w nim wacik i przecieramy skórę gdzie znajdują się przebarwienia. Dodając sok z jabłka wzmocnimy działanie rozjaśniające. Jeżeli jesteśmy posiadaczkami skóry wrażliwej warto lekko rozrobić sok z wodą.


Jeżeli chodzi o kwasy, to najlepsze do walki z przebarwieniami będą kwas migdałowy i glikolowy. Posiadam oba, ale brakuje mi papierków lakmusowych do zmierzenia ph, Planuje zrobić z nich najpierw toniki, żeby przyzwyczaić skórę, a później peelingi. Trochę się boję, bo to jednak kwasy, a z nimi nie ma zabawy, ale jak tylko znajdę te nieszczęsne papierki to zajmę się kręceniem i za jakiś czas zdam relację z efektów.  
Proszę pamiętajcie, że trzeba dobrze rozłożyć proporcje, żeby nie zrobić sobie krzywdy.


Macie problemy z przebarwieniami?
A może znacie jakieś sposoby na przebarwienia? Chętnie poczytam ;)

Pozdrawiam ;)


O pozytywnym zaskoczeniu - żelowa kredka Avon

O pozytywnym zaskoczeniu - żelowa kredka Avon

Przychodzę dziś do Was z niemałym zaskoczeniem jakim jest żelowa kredka do oczu z Avonu. Ogólnie chyba żaden z kosmetyków z tej firmy nie przypadł mi jakoś specjalnie do gustu, a już na pewno nie z kredek. Bardzo dawno temu miałam czarną kredkę, która miała pigment o mocy chyba zerowej, miała być czarna, a była ledwo szara. No, ale dziś nie o tym. 

Zaletą najnowszej kredki do oczu SuperShock jest bez wątpienia jej żelowa formuła, która pomaga w wykonaniu idealnej kreski, będącej doskonałym akcentem podkreślającym każdy makijaż oka. Jej miękki wkład ułatwia jej rozprowadzenie wzdłuż linii rzęs, pozwalając na narysowanie kreski o grubości, jaka odpowiada nam najbardziej. 
Dostępna w 7 odcieniach.










Moja opinia:
Nigdy nie używałam żelowych kredek, ale byłam bardzo ciekawa efektu więc wzięłam jedną na próbę. Czarnych kredek mam masę, więc wzięłam kolor Blackberry. Z kolorem jest dziwna sprawa, bo jest to brąz z dodatkiem bordo, ale na oczach jest już fioletowa, nie mniej jednak efekt mi się podoba. Kredka jest bardzo miękka, dobrze się nią maluje. Kolor jest intensywny trzyma się cały dzień i nie ściera się, przy czym łatwo zmywam ją przy demakijażu. Z powodzeniem może zastąpić eyeliner. Osoby, które mają problem z namalowaniem ładnej kreski eyelinerem, na pewno sobie poradzą z tą kredką. Plusem jest też końcówka w kolorze kredki. Minus jest taki, że trzeba ją dość często temperować i kredki w zastraszającym tempie ubywa. Cenowo kredka kosztuje około 15 zł, zależnie czy jest promocja czy nie. Kuszą mnie też inne kolory, więc pewnie w przyszłości kupię.

Znacie tą kredkę?
Jakie macie o niej zdanie?




Marion, żel peelingujący do ciała

Marion, żel peelingujący do ciała

Peelingi są chyba moją największą zmorą, nie znalazłam jeszcze takiego, który by mi w 100% odpowiadał, zawsze jest coś nie tak. Dziś będzie w klimacie peelingów, ale o nieco łagodniejszym zdzieraku czyli żelu peelingującym od Marion. 

Marion, Body Therapy, Żel peelingujący do ciała









Od producenta:
Formuła żeli peelingujących Marion oparta została na kompleksie odżywiającym skórę oraz mikrogranulkach, które usuwają zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka. Dzięki lekkiej, żelowej konsystencji, żele delikatnie myją i oczyszczają skórę z martwych komórek, nie niszcząc warstwy hydrolipidowej naskórka. Poprawiają ukrwienie i koloryt skóry, sprawiają, że skóra staje się bardziej miękka, gładka i elastyczna. Przeznaczone do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju skóry z wyjątkiem bardzo wrażliwej. 

Zostawiają na skórze cudowny aromat, do wyboru:

- świeżo palona kawa,
- biała czekolada z pomarańczą,    
- mleczko kokosowe,
- truskawka z wanilią. 



Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Polyethylene, Acrylates Crosspolymer, Glycerin, Propylene Glycol, Polyquaternium-7, Carbomer, Triethanolamine, Vitis Vinifera (Grape) Seed Powder, Prunus Armeniaca Seed Powder, Red 40 Lake, Parfum, Benzyl Alcohol (and) Methylchloroisothiazolinone (and) Methylisothiazolinone, Citric Acid, Limonene, Linalool, CI.15985.

Pojemność: 100 ml

Cena; ok. 4 zł

Moja opinia:
Na początku plus dla producenta, że nawał produkt żelem peelingującym, a nie peelingiem, bo jak przy większości peelingów posypały by się pewnie gromy. Posiadam wersję zapachową z białą czekoladą i pomarańczą, nie wyczuwam w nim ani jednego ani drugiego, ale żel pachnie bardzo przyjemnie. Wydajność żelu jest strasznie mała, wystarczył mi na około 4 razy. Nie wiem czy coś nie tak jest z moim opakowaniem, ale przy próbie wyciśnięcia nie mogę sobie dozować ile chcę, ale wyskakuje za każdym razem spora ilość glutka. Drobinek jest dość sporo, ale są średniej ostrości, aczkolwiek jeżeli chodzi o żel peelingujący to myślę, że nie ma co oczekiwać cudów i wymagać wiele. Żel dobrze myje i oczyszcza skórę. Nadaje się do codziennego stosowania. Ogólnie przeliczając mililitry na koszt peelingu, może się nie wydawać taki tani. Jestem strasznie ciekawa wersji palonej kawy, bo uwielbiam kawowe kosmetyki do mycia. Ogólnie produkt nie jest zły, poza wydajnością, która woła o pomstę do nieba.

Lubicie produkty Marion?
Używałyście tego żelu?
Peeling (?) z Pepco - to chyba jakiś żart

Peeling (?) z Pepco - to chyba jakiś żart

Hej!
To, że kosmetyki kolorowe są w Pepco wiedziałam od dawna, ale niedawno zauważyłam też, że pojawiły się kosmetyki do ciała: żele pod prysznic, balsamy i peelingi do ciała. Miałam mało czasu i chwyciłam tylko peeling o zapachu kokosowo-cytrusowym. Całe szczęście, że zdążyłam wziąć tylko jedną rzecz, bo rozczarowałam się totalnie. 

Aromanice, peeling do ciała kokosowo-cytrusowy






Pojemność: 130 ml

Cena: 4,99 zł

Moja opinia:
Jak widać na zdjęciu z całkiem przyjemnie wyglądającego opakowania robi się rozmokły, paskudny obrazek. Jeżeli jest to kosmetyk, który ma styczność z wodą producent powinien zapewnić opakowanie, które nie rozmoknie i nie będzie kartką papieru przyklejoną do opakowania. Pomijając już paskudne opakowanie przy użytkowaniu, kto w ogóle nazwał tą bezkształtną masę peelingiem??? Nie dość, że nie wyczuwam tam ani grama drobinki tylko jest to właśnie lekko szorstki mus. Oczekiwałam pięknego zapachu albo cytrusów albo kokosa, a wyczuwam tylko chemiczną woń przypominającą zapachem płyn do czyszczenia toalety. Właściwości pielęgnacyjnych nie zauważyłam, ale wysuszających też nie. Ogólnie jest to chyba najgorszy kosmetyk jaki miałam "przyjemność" do tej pory używać.

Spotkałyście się z tymi kosmetykami?

Lena testuje - Pharmaceris Baby balsam do ciała

Lena testuje - Pharmaceris Baby balsam do ciała

Dzisiaj post, który może zaciekawić mamy, ale nie tylko. ;) Jakiś czas temu dostałam od firmy Pharmaceris, a właściwie moja córeczka dostała, balsam nawilżający do ciała dla dzieci. Prawdę mówiąc byłam sceptycznie nastawiona do smarowania niemowlaka balsamami do ciała, starałam się    kąpać córkę w emolientach, przy których nie trzeba używać balsamów, ale z ciekawości stosowałam balsam. Przekonałam się? Czytajcie dalej ;)

Pharmaceris baby Balsam nawilżający do ciała dla dzieci





  



Od producenta:
Codzienna pielęgnacja delikatnej, wrażliwej skóry dzieci i niemowląt od chwili narodzin ze skłonnością do podrażnień i atopii.
Lekka formuła balsamu, ze względu na zawartość delikatnych, naturalnych składników aktywnych, koi suchą skórę, ogranicza swędzenie i podrażnienia. Zapewnia prawidłowe nawilżenie skóry, zmiękczając i uelastyczniając naskórek. Przywraca długotrwały komfort skóry łagodząc uczucie przesuszenia i szorstkości. Olej Canola odbudowuje naturalną barierę lipidową skóry, wzmacnia i poprawia jej odporność na podrażnienia. Receptura balsamu wzbogacona D-pantenolem i alantoiną zapewnia łagodzenie podrażnień wywołanych czynnikami zewnętrznymi. Konsystencja - nietłusta, nieklejaca, szybko wchłanialna. Pozostawia na skórze delikatny film ochronny. Produkt posiada pozytywną opinię Instytutu Matki i Dziecka nr Z-FK-23/11.
Hipoalergiczny, bez parabenów, konserwantów, barwników i kompozycji zapachowej.

Pojemność: 300 ml

Cena: ok. 45 zł

Moja opinia: 
Opakowanie balsamu posiada pompkę, co jest bardzo praktyczne i wygodne, w dodatku przy uciekającym po kąpieli dziecku. ;) Ja osobiście jestem zwolenniczką maseł, które mają konsystencję dość zbitą, dlatego nie sądziłam, że lekko wodnista konsystencja balsamu sprawdzi się, ale jestem pozytywnie zaskoczona, bo balsam dobrze się rozprowadza, nie klei się i nie pozostawia tłustej warstwy. Skóra jest miękka i bardzo gładka. Balsam jest bezzapachowy co jest dla mnie wielkim plusem, bo o ile ja uwielbiam pachnące mazidła, to myślę, że dziecku jest to całkowicie zbędne, a nawet szkodzące. Balsam stosowałam też na sobie i daje efekt bardzo miękkiej i delikatnej skóry, jednak brakuje mi zapachu. Jedyne do czego mam zastrzeżenia to parafina w składzie, mogło by jej nie być. Cena może się wydawać wysoka, ale przy malutkim ciałku dziecka zużywa się go naprawdę niewiele, przez co jest bardzo wydajny. Używam go już jakiś czas, a wydaje mi się, że nic nie ubywa. Ogólnie balsam godny polecenia.



Mariza, mineralny podkład pudrowy

Mariza, mineralny podkład pudrowy

Dziś recenzja kosmetyku, co do którego miałam duże oczekiwania, ale po przetestowaniu mam mieszane uczucia. Mianowicie jest to:

Mariza, mineralny podkład pudrowy









Od producenta:
Oparty tylko na składnikach mineralnych jest świetną alternatywą dla kobiet nietolerujących płynnych podkładów. Podkład idealnie stapia się ze skórą tuszując wszelkie jej niedoskonałości. Pozwala cerze swobodnie oddychać, łagodzi podrażnienia i uspokaja. Brak składników tłuszczowych nie prowadzi do zapychania porów, co pozwala na bezpieczne stosowanie produktu nawet u osób z trądzikiem. Aplikując podkład za pomocą pędzla wykonanego z naturalnego, ściętego włosia odkryjesz wszystkie zalety Mineralnego Podkładu Pudrowego. Rozprowadzaj podkład okrężnymi ruchami aż do osiągnięcia odpowiedniego pokrycia skóry.

Puder zawiera hipoalergiczną kompozycję zapachową o zapachu białej herbaty. 

Pojemność: 4g

Cena: 24,90 zł

Moja opinia:
Mój odcień podkładu do nr 2 naturalny. Czym spowodowane są moje mieszane uczucia co do niego? Otóż tym, że producent zapewnia zatuszowanie niedoskonałości, ale ja żeby pokryć swoje niedoskonałości musiałabym nałożyć kilka warst tego podkładu, a to już by na pewno nie wyglądało tak fajnie, konieczne jest użycie korektora. Ale... podkład bardzo fajnie spisuje się jako puder do wykończenia makijażu, wygładza i matuje skórę. Mam lekkie zastrzeżenia co do faktycznej "mineralności" podkładu, ponieważ miałam okazję używać podkładu mineralnego Annabellle Minerals i widzę ogromną różnicę, ale to tylko moje odczucie, być może mylne. Mimo, że 4g wydaje się tak mało, to podkład jest wydajny. Minusem jest to, że dość mocno się pyli. Nie wiem też do czego służyć ma siateczka skoro dopiero przewalając się w kosmetyczce wylatuje trochę podkładu, sama trzęsąc dość mocno opakowaniem jestem w stanie wydobyć naprawdę minimalną ilość produktu. Widziałam też, że większość osób ma do tego podkładu puszek, który u mnie zniknął w sposób dziwny lub wcale go nie było. Podkład nie sprawdzi się u posiadaczek suchej skóry. Podsumowując polecam podkład osobom z bezproblemową cerą lub używanie go jako podkładu. Ogólnie na plus.

Marion SPA, kuracja do skórek i paznokci z olejkiem arganowym

Marion SPA, kuracja do skórek i paznokci z olejkiem arganowym

Hej!
Dziś recenzja eliksiru do skórek i paznokci firmy Marion. Od jakiegoś czasu zaczęłam wzmożoną pielęgnację dłoni i skórek wokół paznokci, dlatego taka kuracja się przydała jak najbardziej.



Marion SPA, kuracja do skórek i paznokci z olejkiem arganowym






Od producenta:
Eliksir na bazie oleju arganowego oraz witamin A, E, F które:
- odżywiają , wzmacniają skórki oraz płytkę paznokcia,
- nawilżają, nabłyszczają i poprawiają elastyczność płytki paznokciowej,

- zwiększają odporność paznokci na uszkodzenia,

- pielęgnują, zmiękczają skórki wokół paznokci oraz chronią je przed wysuszeniem i zadarciami.
Dodatkowo specjalna formuła została wzbogacona o olej z oliwek i słonecznika, które wykazują wyjątkowe działanie naprawcze i nawilżające. Rewitalizują suche skórki, nadając im zdrowy wygląd.
Zalety
- formuła żelowo - olejowa,
- przyjemny zapach,
- szybko się wchłania,
- łatwa aplikacja.


Pojemność: 15 ml

Cena: 7-8 zł

Moja opinia:
Opakowanie z poręczną pompką do dozowania produktu, bardzo podobne do jedwabiu tej samej firmy. Zapach jest bardzo przyjemny, lekko słodki. Konsystencja oliwki, ale dość zwartej, co sprawia, że olejek nam nie spływa. Po kilku chwilach olejek całkowicie się wchłania i nie pozostawia uczucia tłustej skóry. Co do działania, to widać je dopiero po dłuższym używaniu. Skórki stają się bardziej miękkie, nawilżone i nie odstają. Produkt fajnie natłuszcza pytkę paznokcia. Nie wchodzi w reakcję z lakierem do paznokci. Ogólnie mogę polecić eliksir, bo jest to bardzo fajny produkt. 
Recenzja: kosmetyki Mariza

Recenzja: kosmetyki Mariza

Dziś przyszła kolej na recenzję trzech produktów firmy Mariza, recenzje kolejnych niedługo. Ogólnie jestem dość sceptycznie nastawiona do firm katalogowych, z tego względu, że zdjęcia z katalogu mocno różnią się od tych w rzeczywistości. Tak też było w przypadku lakieru, wybierałam delikatny róż, a kolor rzeczywisty widzicie na zdjęciu poniżej, nie mniej jednak byłam tych kosmetyków ciekawa, bo nigdy ich nie używałam.

Pojemność: 10 ml
Cena: 7,90 zł 


Na pierwszy rzut idzie lakier do paznokci Care&Colour o nr 26. Jak już wyżej wspomniałam kolor nie bardzo mi się podoba, bo wydawało mi się, że wybierałam jaśniejszy, no ale trudno. Trwałość lakieru jest całkiem przyzwoita, bo wytrzymuje 4 dni bez odprysków przy normalnych pracach domowych, jednak ja lubię często zmieniać kolory na paznokciach więc dla mnie to nie ma zbyt dużego znaczenia. Pędzelek jest płaski i dość szeroki, wygodny do pokrywania paznokcia. Myślę, że za taką cenę można spróbować.










Krem do rąk naprawczy Active Care

Od producenta:
Krem naprawczy Active Care przeznaczony do pielęgnacji bardzo suchej i zniszczonej skóry dłoni, a także szorstkiej skóry łokci, kolan i stóp.

Dzięki skoncentrowanej formule oraz specjalnie dobranym aktywnym składnikom intensywnie regeneruje, odżywia i nawilża przynosząc ulgę spierzchniętej skórze. Zawarte w kremie d-pantenol i alantoina pobudzają wzrost i odnowę komórek naskórka, łagodzą podrażnienia. Gliceryna oraz mocznik zapewniają skórze długotrwałe nawilżenie, w widoczny sposób uelastyczniają ją , zmiękczają i wygładzają. Masło shea odbudowuje i wzmacnia warstwę hydro-lipidową naskórka oraz delikatnie go natłuszcza. Krem tworzy ochronny film, który na wiele godzin zabezpiecza dłonie przed niekorzystnym działaniem czynników zewnętrznych. Regularne stosowanie preparatu sprawia, że skóra staje się miękka i aksamitnie gładka.

Pojemność: 100 ml
Cena: 9,90 zł

Moja opinia: Krem jest zamknięty w miękkiej tubce z okręcaną zakrętką, które niezbyt lubię. Konsystencja jest bardzo treściwa, ale nie przekłada się to na działanie, bo mimo, że krem zostawia lekką powłokę na skórze to nawilża tylko na chwilę. Wysoko w składzie znajdziemy mocznik i glicerynę. Zapach kremu jest lekki i trochę jakby kwiatowy, ale nie nachalny i całkiem przyjemny. Cena kremu jest moim zdaniem za wysoka, chociaż jeżeli krem do rąk naprawdę dobrze by działał to jestem skłonna zapłacić te 10 zł, ale tym razem jestem na nie.






Błyszczyk do ust Soft&Colour 

Od producenta:
Doskonale nawilża i wygładza usta, nadaje im delikatny kolor
i piękny połysk. Zawarte w błyszczyku drobinki rozpraszają światło, dzięki czemu usta wydają się pełniejsze. Dostępny w 12 kolorach.

Cena: 7,80 zł
Pojemność: 8 ml

Moja opinia:  Kolor, który posiadam to numer 08. Opakowanie jest typowe dla błyszczyków, aplikator miękki i dość długi. Jeżeli chodzi o zapach błyszczyka to jest tragiczny, bardzo słodki i chemiczny, a najgorsze jest to, że czuję go potem w ustach. Błyszczyk się nie klei, nie tworzy grudek, ale dość szybko schodzi z ust. Głównie przez zapach się zraziłam, ale dla mnie błyszczyk musi albo ładnie pachnieć albo nie pachnieć wcale. 



Mój kolor to ten drugi z lewej w dolnym rzędzie.



Jeżli ktoś byłby zainteresowany kosmetykami Mariza to zapraszam:
Kontakt do pani Bożeny:
Konsultanci Mariza kupują kosmetyki 30%, można też zarabiać sprzedając kosmetyki.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © Blanka beauty&lifestyle , Blogger